ebm popiół şarkı sözleri

Powstań! Jest jeszcze za wcześnie by na pysk paść! (Uh uh) Woła! Ten ogień w nas by utrzymać marsz! (Uh uh) W otchłań! Ściąga ta dola gdy sięgasz dna! Pozbawia kolan i ciężko ci wstać kiedy Pełno tych ran i nie goi ich czas (Uh) Pomimo zasklepionych ran I tak zostały blizny Na ciele ślad Obrócone na wspak klepsydry Odmierzały czas To jak bez końca licznik Kalkulator nie policzy słów Co wyrządziły krzywdy Siarczysty w zapachu Apokaliptyczny podmuch Piekła przyniósł mi ciężar win Bo w ogniu zemsty zaklęty Morderczy instynkt Wziąłem broń do ręki Bratku shoot to kill A ból który kuł mój Charakter kundlu Dostarczał do mnie swój Mroczny magazyn sił Więc w ramach buntu Gdy świat krzyczał mi stój Ja ładowałem wtem ten Kolejny magazine Naiwny szczyl Taki ze mnie był W samym centrum swych Rozważań krzywd Maskujący krzyk Zasłaniał płacz i ryk Demon na barkach mych Szeptał mi cut this shit O ironio Chcąc mieć wolność Wziąłem kredyt na konto Od diabła by on otworzył mi drzwi Zniewoloną Duszę przez horror Poprowadziłem do poczekalni Gdzie czekały mnie łzy Chciałem po prostu miłości A dali mi za wrażliwości Samobójcze sny Traumę i syf Bez emocji leciałem w głąb tych Panicznych rozkmin A przy skroni Chciałem tylko usłyszeć klik Gdy byłem już na dnie I padłem na pysk Zgubiłem swą drogę Nie mogłem już iść A każdy dzień Był jak chory film Co grają na loopach To jest deja vu Przyszedł do mnie zbawca Ave Elohim I otarł me łzy Zabił nienawiść I kazał mi żyć Drogą życia iść Jak Fenix z popiołów Powstałem więc Powstań! Jest jeszcze za wcześnie by na pysk paść! (Uh uh) Woła! Ten ogień w nas by utrzymać marsz! (Uh uh) W otchłań! Ściąga ta dola gdy sięgasz dna! Pozbawia kolan i ciężko ci wstać kiedy Pełno tych ran i nie goi ich czas (Uh) Pamiętam to jak dziś Jak życzono mi śmierci Jak bałem się do szkoły iść Płaczem koiłem nerwy Każdy z nich stanął przeciwko Bo chcieli do reszty Zadręczyć mnie i wyjść z tego Bez konsekwencji Miałem miliony myśli w głowie Czemu tak jest Niczym odizolowany byt Sam w sobie tłumiłem shit Zmieniłem środowisko By mieć w końcu święty spokój Lecz przez ten shit Pogłębił się introwertyzm Chciałem tylko być akceptowany Przez swych rówieśników Lecz nigdy nie wiedziałem Którędy pójść Więc zamknąłem drzwi Poszedłem w stronę ucieczki I przestało zależeć mi na tym By kogoś mieć gdy Z czasem chciałem jak ci Którzy mieli to we krwi Być szanowany To tylko wyśmiewali mnie Słyszałem że jestem inny I że pierdolnięty Zniszczyli mnie na chwilę Żebym powstał silniejszy Od dwunastu lat Siedzę w muzyce A z rapem związany łańcuchami Na całe życie Jak brother Rozumiał najbardziej moją psychikę Dał nadzieję że czas mój nadejdzie I wypłynę Jak statek z oceanu kłamstw Aby walczyć o swoje własne miejsce Bo ten świat brutalnie wali słabych W mordę jak żaden Gdy bije mi w sercu Muzyka dodaje wiary że po to powstałem Myślisz że czemu wydziarany mam Mikrofon na łapie Wiem że droga nie jest prosta Lecz to jest mój skarb Którego nikomu nie oddam Za żaden hajs Nie bez powodu Bóg mi rozdał Te karty więc gram Dopóki mogę będę kąsał Ten rap niczym wampir To ten cichy nieśmiały gość Tak to dalej ten sam Który tłumił ten cały głos w bani Kilkanaście lat W końcu nastąpiła eksplozja Kiedy złapał za majk K U $ I don't give a f*ck EBM in the house Z popiołu jak feniks Powstań! Jest jeszcze za wcześnie by na pysk paść! (Uh uh) Woła! Ten ogień w nas by utrzymać marsz! (Uh uh) W otchłań! Ściąga ta dola gdy sięgasz dna! Pozbawia kolan i ciężko ci wstać kiedy Pełno tych ran i nie goi ich czas (Uh)
Sanatçı: EBM
Türü: Belirtilmemiş
Ajans/Yapımcı: Belirtilmemiş
Şarkı Süresi: 3:51
Toplam: kayıtlı şarkı sözü
EBM hakkında bilgi girilmemiş.

Fotoğrafı