Wy nie boicie się piekła

W imię utrzymania władzy grając w jakieś chore szachy Fundamentaliści stosy palą już na czarownice Uśmiechy uściski dłoni dzielisz rządzisz się napawasz Władzą która jednak jeszcze potrwa tylko kilka chwil Wszystkiemu zaprzeczasz ale nie wiesz jeszcze że tak Już się nie da my widzimy my słyszymy szybko się uczymy Nie zadziałają tortury stosy wskazywanie palcem Nie zadziała autorytet zresztą wcale go nie macie Wy nie boicie się piekła My nie boimy się was Żeby tajemnicę życia pojęcia filozoficzne Tak fundamentalne i osobiste dramaty Żeby wytrzeć sobie gębę świętościami po rzyganiu Nic nie znaczącymi frazesami ideologiami głupotami Żeby budzić się co rano patrzeć w lustro iść do pracy Wydawać wyroki zwoływać spotkania konferencje Prasowe odpowiadać na pytania mowa trawa Władza to zabawa obserwować jak ci wszyscy ludzie krzyczą Maszerują ale co tam jakieś tam kobiety One zawsze się słuchały one zawsze gotowały Prasowały i nie narzekały głosowały nie protestowały Nie krzyczały ulegały One zawsze się słuchały One tak po prostu miały One zawsze ulegały Ale teraz już przestały Wy nie boicie się piekła My nie boimy się was