hang studnia şarkı sözleri

Stoję nad bezdenną studnią, zieje pustką prosto w mnie Blednie wszystko co niesie jakieś znaczenie Mam tylko wspomnienie, potęgujące cierpienie Z otchłani płomienie, odbierają ukojenie Marzenie zmienia się w koszmar na granicy świadomości W głowie jak robactwo armia nieproszonych gości Niosących pokłady złości, nie doczekam się litości W cieniu odebranych włości pozbawiają mnie wolności Nurt czarnego wodospadu poleruje białe kości Zachłanna bestia z północy obdarła mnie z tożsamości Z mroku studni mnie sięgają gnijące dłonie przeszłości Oddaję się w ich objęcia pełne fałszu i zazdrości Spadam, chłód przenika mi wnętrzności Dobrowolnie znów powracam do królestwa ciemności Porzucam wszelką nadzieję, nie wierzę w zwycięstwo Jedyne z czym stamtąd powrócę to szaleństwo Unoszę się w studni, ogarnia mnie gniew Tylko ja słyszę zew, choć wokół mnie moja krew Z góry nie możemy liczyć na pomocną dłoń Już się nie wydostaniemy, więc znów powracamy w toń Przebijam taflę wody, nurt mnie wyrzuca na brzeg Wspinam się po kamieniach, szkarłat z palców barwi śnieg Wszechobecny mrok pochłania każdy znajomy dźwięk Z głębin podświadomości coraz głośniej krzyczy lęk Staję u twoich stóp, spoglądasz na mnie z wyrzutami martwymi okiennicami, pokrytymi soplami Znów straszysz koszmarami, bliskimi postaciami Ranisz wspomnieniami, twoja potęga mnie mami I tak znów tu jestem, przechodzę twymi wrotami Czuję na karku oddech prosto z pradawnej otchłani Strach przenika mnie na wskroś, płynie wszystkim żyłami Kiedyś byliśmy wspaniali, co się kurwa stało z nami Kładę zakrwawioną dłoń na twoich samotnych murach Od nienaturalnego mrozu pali mnie skóra Kiedyś mieliśmy wszystko teraz zieje we mnie dziura Pragnę cię uratować, ale wiem, że nic nie wskóram Unoszę się w studni, ogarnia mnie gniew Tylko ja słyszę zew, choć wokół mnie moja krew Z góry nie możemy liczyć na pomocną dłoń Już się nie wydostaniemy, więc znów powracamy w toń Stopnie schodów wyją z bólu kiedy zmierzam w stronę szczytu Bicie serca biegnie echem w trzewiach stali labiryntu Silny wicher gra melodię na wypaczonych organach Szwy z trzaskiem pękają na ropiejących starych ranach Ogrom ciemnych pomieszczeń przywołuje mnie szeptami Cieniste widma przeszłości wędrują korytarzami Resztki poczytalności opuszczają chory umysł Dążę pozbawiony sił prosto w objęcia zguby Bezsensowna tułaczka wyprowadza mnie na dach Znowu cię opuszczam, twój niesamowity gmach Niebo wciąż ciemnieje, pochłania linię horyzontu Nieskończona pętla nie ma końca ni początku Z przeciwległego brzegu rozbrzmiewa szloch żałobników Pola promienieją chmarą błędnych ogników Rzucam się do tyłu, spoglądając na południe Czarny nurt mnie niesie prosto w niezbadaną studnię
Sanatçı: HANG
Türü: Belirtilmemiş
Ajans/Yapımcı: Belirtilmemiş
Şarkı Süresi: 3:24
Toplam: kayıtlı şarkı sözü
HANG hakkında bilgi girilmemiş.

Fotoğrafı