Człowiek z gruzu

Przekłknij tą prawdę co stoi w gardle Poczujesz łeb, gnieciony imadłem Nigdy już więcej nie będzie jak dawniej Chwile te w przepaść, spadają bezwładnie Te wersy powrócą, kiedy upadniesz Będą tam czekać na Ciebie na dnie Obca ręka na Twoim chajsie I wtedy się dowiesz coś więcej o Karmie Chce wyrwać się stąd nie tkwić w błędnym kole Obudzić się w porę, i lecieć po swoje Jest dobrze to wszyscy chcą pić Twoje zdrowie Klepią po plecach, są zawsze przy Tobie Pojawia się problem ta sama odpowiedź Cisza w słuchawce i nikt nie pomoże Znikają kontakty w twym telefonie Pozostawiając ten niesmak na koniec Widziałem już dawno oni byli tu Słyszałem to kłamstwo, wiem z czyich padło ust Patrzą Ci na ręce śledzą każdy ruch Czego w złoto nie zamienią obracają w gruz Rap sie pozmieniał choć sam w to nie wierze To co mam w sercu nikt nie odbierze Znam wartość tych słów, co nie są dzisiaj w cenie Bądź pewien, ja jeden, z tych jak to zmienię Chcą wjebać nas w bagno by gryzło sumienie Talent, jak skarb zakopać pod ziemię. Zapłaciliby za milczenie Pod znakiem zapytania widząc swą kariere Młode wilki tańczą sobie razem z popkillerem W Polsce ma się dobrze, każdy może być raperem Jak nie wiesz o co chodzi, to chodzi o szelest +10 To publika na której robi to wrażenie Wow ale flow ale przyspieszenie Pierdolenie o szopenie wypluwam jak mele Masz tu Oldschoolowe brudne nie trapowe brzmienie Sprzeciw temu co dziś daje uznanie na scenie