kalik na muniu şarkı sözleri

Kiedyś celem było przetrwać, walczyć o życie Dziś walka z depresją, i czyimś widzi mi się Jedni chwalą się bogactwem pływając w dobrobycie Drudzy poszukują grala pozytywu w całym syfie Ci od narzekania zwalą na politykę Bo znowu uwierzyli w niespełnione obietnice Ich serca są jak shengen, otwarte granice Dopóki miłosierdzie nie wyjebie na potylicę Nie trudno potknąć się o znieczulice Wyrasta z szeregiem cyfer, Anioł, Lucyfer Wietrzony spisek, ma drugie oblicze Słowo jak czek co stracił swoje pokrycie Chwytają za wyrzuty sumienia jak za kieszenie Handel żywym towarem to ich interes Może mało wiem, może niewiele Zastanów się chcesz pomóc czy im karuzelę Nie wiem po co komu tu tyle trudu i bólu Nieustanna konfrontacja z psychologią tłumu Ciagle melanż wyjścia nie ma z tego escape roomu Zaniki empatii, instynktów, rozumu Oddajemy wszystko, za kuku na muniu Co z tą modą spory o to czy do twarzy lepiej z anoreksją czy otyłością Dieta śmieciowego jedzenia na przemian ze zdrową żywnością W pogoni za ideałem, doskonałością Żądze, pieniądze, władza, szemrana rozkosz Karykatura naturą i normalnością Co z tą Polską? Co z tą Grocką? Ludzie nocą wystrzeleni są jak Tesla w kosmos Co dawniej since fiction, dziś rzeczywistością Samotność po nadgodzinach sięga po porno W krzywym zwierciadle ciągle tylko pozorne dobro. Awans, zamiast fabryki, biurowy mordor, To kilka przemyśleń w drodze do korpo Nasz kwiat zdolnej młodzieży miewa zatruty owoc To ewolucja czy jej efekt jojo, mordo Matczyne łzy w beton nie wsiąkną Dzieci z dworca zoo mają nie od babci kompot Ona zawsze czuła się ważną figurą na tej szachownicy Awans do bałaganu, prosto z ulicy Klienci jak to ludzie bywają podli niemili Przez co ciemne okulary nie raz zasłaniały śliwy Fetysz po wódzie, kaprys ktoś chciał się wyżyć Najpierw głaskał ją po udzie później walił całej siły Ona waliła w nos, miała pokute żyły Tak oddalała sama się od świata żywych Nocą hulajnogą malolacik wiezie towiec Ustawiony zapierdala sobie teraz pod wieżowiec I pierdoli wszystkie światła, co mija po drodze Choć adrenalina rośnie w chwili jak widzi czerwone Nic go nie powstrzyma kiedy jedzie po zarobek Ludzie dla pieniędzy stracą godność a nawet głowę I minie jeszcze kilka, takich pokoleń Dzieci niedokołysane tak, że ja pierdolę
Sanatçı: Kalik
Türü: Belirtilmemiş
Ajans/Yapımcı: Belirtilmemiş
Şarkı Süresi: 4:28
Toplam: kayıtlı şarkı sözü
Kalik hakkında bilgi girilmemiş.

Fotoğrafı